Brak pańskiego biczyka

Często słyszy się polskie powiedzenie, że gdy kota nie ma, to myszy harcują. To właśnie ono przyszło mi na myśl dzisiejszego dnia, gdy po wcześniejszym powrocie z urlopu, w magazynie, w którym pracuję jako kierownik magazynu Bełchatów, zastałem stan, o którym nigdy by mi się nawet nie śniło. Na urlopie miałem być dwa i pół tygodnia, jednak po dwóch tygodniach intensywnego wypoczynku postanowiłem nieco skrócić urlop i wrócić do pracy. Zadzwoniłem do szefa i do kadr, poinformowałem o zmianie planów i czekałem na poniedziałek. Niestety (albo i stety) moich pracowników nikt nie poinformował, że kierownik wcześniej wraca z urlopu i żyli sobie w nieświadomości aż do momentu, gdy stanąłem w drzwiach magazynu.

Pod moją nieobecność funkcję kierownika pełnił mój zastępca, który nigdy nie był zbyt dokładny czy ambitny. Zastępcą został dlatego, że jako jeden z niewielu posiadał wykształcenie wyższe w odpowiednim zakresie, a tego wymagał mój pracodawca. Gdyby to ode mnie zależało na zastępcę wybrałbym kogoś zupełnie innego.

Jak już wspomniałem, po wejściu do magazynu moim oczom ukazał się tragiczny widok. Palety z towarami stały na środku hali, produkty były niepoukładane i nieposortowane, a pracownicy, skupieni w jedno duże koło jedli wspólnie śniadanie, palili papierosy i głośno rozmawiali. Nie muszę chyba wspominać, że zarówno jedzenie, jak i palenie na hali magazynowej jest niedopuszczalne. Jedyną wesołą chwilą tego dnia był moment, gdy pracownicy zauważyli moją obecność, a na ich twarzach odmalowała się swoista mieszanka zdziwienia i prawdziwego przerażenia.

Napisz komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.*