Z ledwością udało mi się dzisiaj zwlec z łóżka, a wszystko przez to, że wczoraj do późnych godzin nocnych malowałem pokój naszego syna. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby samemu brać się za robienie remontu i malowania. Gdybym wiedział ile czasu mi to zajmie i ile nerwów będzie mnie to kosztowało to na pewno zatrudniłbym jakąś ekipę, która uwinęłaby się ze wszystkim w tydzień, a nie jak ja, w cztery tygodnie. Wczoraj oficjalnie zakończyłem remont, ale żeby to zrobić musiałem poświęcić całe popołudnie i pół nocy na ostatnie malowania. Jak wspomniałem, wczoraj na wokandę poszedł pokój mojego syna, do niedawna w kolorach zielonych, teraz szaro-turkusowy. Spać położyłem się o trzeciej nad ranem, a rano do pracy musiałem wstać o godzinie 6.30, żeby na ósmą zdążyć dojechać do Piekar Śląskich.
Na szczęście dzisiejszy dzień jest dość spokojny i o wiele mniej pracowity niż zazwyczaj. Jako kierownik magazynu Piekary Śląskie mam zawsze mnóstwo zadań do wykonania, jednak akurat dzisiaj nie zaplanowano żadnych ważnych dostaw do naszego magazynu, dzięki czemu mogę tłuc się bez życia z miejsca na miejsce i udawać, że pracuję. Jestem pewny, że niektórzy z moich pracowników zauważyli już mój dzisiejszy stan fizyczny, ale na szczęście nikt nie dał po sobie znać, że coś podejrzewa.
Nie mogę się już doczekać kiedy skończy się ten parszywy dzień, będę mógł pójść do domu i położyć się spać. Obiecuję sobie, że dziś pójdę do łóżka nie później jak o 21.00. Muszę nadrobić nieprzespane godziny, żeby jutro pracować ze zdwojonymi siłami.