Z rozrzewnieniem wspominam czasy, w których pracowałem jako kierownik magazynu Tarnowskie Góry i czułem się tak, jakby cały świat leżał u moich stóp. Często zastanawiam się jaki błąd albo jakie błędy popełniłem, że po latach odpowiedzialnej pracy i poszanowania wśród podwładnych stoczyłem się tak nisko, że musiałem podjąć pracę dostawcy w piekarni. Im dłużej nad tym myślę tym coraz mniej wiem i coraz mniej rzeczy jestem pewien. Zanim nie zostałem pozbawiony pracy kierownika wydawało mi się, że swoje obowiązki wykonuję bardzo dobrze. Nikt na mnie nie narzekał, a przynajmniej ja o tym nie słyszałem.
Nagle, praktycznie z dnia na dzień sielanka się skończyła, a ja zostałem bezrobotnym. Przez pewien czas próbowałem znaleźć podobną pracę do tej poprzedniej, jednak gdy moje bezrobocie się przedłużało, a oszczędności topniały, postanowiłem chwycić pomocną dłoń wyciągniętą przez mojego szwagra i zatrudnić się w piekarni jako kierowca. Codziennie rano wstaję o godzinie 4.00, by zdążyć dowieźć pieczywo do wszystkich sklepów, z jakimi nasza piekarnia ma podpisaną umowę. Pracę kończę zawsze około godziny 12.00, wracam do domu i do końca dnia odpoczywam i odsypiam.
Nie przepadam za fuchą kierowcy, ale gdy człowiek nie ma perspektyw na zmianę to musi się pogodzić z tym, co jest. Chętnie podjąłbym się pracy kierownika magazynu, ale kto teraz taką pracę mi da?